Ludzie z sercem podawanym na dłoni, bez ironii, bez oceniania,
bez materialnych bogactw, bez niczego a zarazem ze wszystkim.
Jakby odbiciem mojej marzącej o doskonałości duszy byli -
są tym, kim ja nigdy nie będę.
Mają, choć nic nie mają, niczego w zamian nie oczekując.
Niczego poza pamięcią o nich i nadzieją na kolejne w przyszłości spotkanie.
Nie potrzebują domów z kamienia, bo ciaśni się w murach ich
dusza wolna jak pył niesiony wiatrem przez ocean piasku.
Mieć wielbłąda, kilka daktyli i cały świat dla siebie.
Szczera radość nomada niczym nie skrępowana
bez kurtuazji i gierek obyczajowych.
Masz kogoś za przyjaciela, to go obejmujesz i mówisz mu to nie znając
języka,
nie wypowiadając żadnych słów.
Śpiew, muzyka, darabuka, nocna herbatka,
namiot z wiebłądziej wełny i miłość do okrętów pustyni.
Trudno patrzeć jak łza kręci się w oku uwięzionego w mieście nomada,
kiedy uśmiecha się do zdjęcia przedstawiającego zielony krajobraz pustyni.
Pierwszy taki od dziesięciu lat suszy. Jego dusza promienieje
jakby od tego zależało jego życie - życie jego "żamali", które starcił lata
temu.
Śpiewać kiedy gra dusza w drodze do oazy, tańczyć kiedy śpiewają inni,
znać miejsca utęsknione tylko z opowieści, żyć bez granic wyrysowanych na
mapie.
Być jak nomad -
znaczy być prawdziwie wolnym...
bez materialnych bogactw, bez niczego a zarazem ze wszystkim.
Jakby odbiciem mojej marzącej o doskonałości duszy byli -
są tym, kim ja nigdy nie będę.
Mają, choć nic nie mają, niczego w zamian nie oczekując.
Niczego poza pamięcią o nich i nadzieją na kolejne w przyszłości spotkanie.
Nie potrzebują domów z kamienia, bo ciaśni się w murach ich
dusza wolna jak pył niesiony wiatrem przez ocean piasku.
Mieć wielbłąda, kilka daktyli i cały świat dla siebie.
Szczera radość nomada niczym nie skrępowana
bez kurtuazji i gierek obyczajowych.
Masz kogoś za przyjaciela, to go obejmujesz i mówisz mu to nie znając
języka,
nie wypowiadając żadnych słów.
Śpiew, muzyka, darabuka, nocna herbatka,
namiot z wiebłądziej wełny i miłość do okrętów pustyni.
Trudno patrzeć jak łza kręci się w oku uwięzionego w mieście nomada,
kiedy uśmiecha się do zdjęcia przedstawiającego zielony krajobraz pustyni.
Pierwszy taki od dziesięciu lat suszy. Jego dusza promienieje
jakby od tego zależało jego życie - życie jego "żamali", które starcił lata
temu.
Śpiewać kiedy gra dusza w drodze do oazy, tańczyć kiedy śpiewają inni,
znać miejsca utęsknione tylko z opowieści, żyć bez granic wyrysowanych na
mapie.
Być jak nomad -
znaczy być prawdziwie wolnym...