O komentarzu do zamieszek w pólnocnej Afryce myślałam już od kilku dni ale dopiero pewien mail otrzymany wczoraj ostatecznie natchnął mnie do napisania kilku słów.
Tunezja i Egipt - dwa ukochane przez nas miejsca.... byliśmy tam, poznaliśmy je i zostawiliśmy tam kawałek naszego serca ale świat po raz kolejny pokazał jak bieg historii może byc przewrotny. Podczas naszego pobytu w Tunezji nastroje były spokojne, prezydent pojawiał się wszędzie, na bilbordach, plakatach, fotografiach w każdym niemal biurze, hotelu, restauracji a nawet małym przydrożnym barze.... żartowaliśmy nawet, że pewnie jak się otwiera puszkę to też na wieczku od środka jest zdjęcie prezydenta. W całym tym "prezydenckim" jarmarku odniesienie ludzi do jego osoby było zastanawiająco zdystansowane. Nie wypowiadali się źle ale może dlatego, że wogóle unikali jakichkolwiek rozmów o polityce i sytuacji kraju. Większość ludzi skupiała się na przeżywaniu codzienności.
Nie było widać strachu czy też upokorzenia jak to miało miejsce w Egipcie, gdzie wracając autobusem z Kairu byliśmy jedynymi ludźmi w pojeździe, którzy nie czuli przerażenia podczas kontroli policji. Bo Egipt pod wieloma względami jest tak różny od Tunezji jak Polska od Białorusi czy też Ukrainy. Niby oba na tym samym kontynencie, oba podobne kulturalnie a jednak... nie można ich mierzyć tą samą miarą. Nawet konflikt, rewolucja, której początek był w Tunezji, w Egipcie rozrosła się w krwawe zamieszki, których końca nie widać....
Nie było widać strachu czy też upokorzenia jak to miało miejsce w Egipcie, gdzie wracając autobusem z Kairu byliśmy jedynymi ludźmi w pojeździe, którzy nie czuli przerażenia podczas kontroli policji. Bo Egipt pod wieloma względami jest tak różny od Tunezji jak Polska od Białorusi czy też Ukrainy. Niby oba na tym samym kontynencie, oba podobne kulturalnie a jednak... nie można ich mierzyć tą samą miarą. Nawet konflikt, rewolucja, której początek był w Tunezji, w Egipcie rozrosła się w krwawe zamieszki, których końca nie widać....
Nie wiadomo dokąd to zmierza, czy kolejne arabskie kraje Afryki i Bliskiego Wschodu, jak domino powielą wzór równania na zmiany..... zobaczymy. Podobno 12 lutego mają rozpocząć się zamieszki w Algierii a 20 lutego w Maroku ale ile w tym prawdy i czy "facebook-owym" rewolucjonistom uda się porwać tłumy tego nie wiemy. Wiemy tylko, że całe to zamieszanie dotyka nas osobiście, bo prawie jesteśmy już jedną noga w Afryce. Teraz gdy podjeliśmy decyzję o wyjeździe, może się okazać, że los spłata nam figla i to uniemożliwi.
Dziwny jest ten świat - bo jeszcze kilka miesięcy temu dałabym sobie ręce uciąć, że żadnego konfliktu w Północnej Afryce być nie może - bo to państwa spokojne i nastawione na turystykę - a nikt przecież nie zabija kury znoszącej złote jajka. A jednak...... byłabym dziś bezręką kaleką...
nigdy nie mów nigdy....
Cóż faktycznie wszyscy zdajemy się być tylko drobinkami kurzu pod stopami przeznaczenia
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ale ponad wszystko życzę Egipcjanom i Tunezyjczykom tego czego pragną najbardziej - demokracji, choć mam wiele obaw o to czy potrafiliby z niej korzystać.... Mam nadzieję, że ta rewolucja, to powstanie ludu nie będzie kolejnym powieleniem historii, która już raz zakpiła sobie z rewolucjonistów w Iranie - i z deszczu pchnęła ich centralnie pod rynnę....