Koniecznie chciałem zobaczyć to miejsce. Stało się to jakby celem samym w sobie. Wpatrywałem się godzinami w to zdjęcie jakby to mogło pomóc w ustaleniu lokalizacji. Brak opisu fotografii z okładki spowodowało, że zupełnie niewiadomo było gdzie szukać. Maroko jest dość spore a grobowców marabutów niewiele mniej. Obraz pozostał na trwałe w pamięci.
Zimą przejeżdzaliśmy z Tizi'n Tishka w kierunku Warzazatu. Delikatnie mówiąc czas gonił a jeszcze chcieliśmy zwiedzić kazbę Ait ben Haddou. Pędząc po drodze szerokości mniejszej niż na jeden samochód byłem skoncentrowany na prowadzeniu i nie byłem w stanie podziwiać uroków krajobrazu. Popołudniu, wracając na główna szosę coś mignęło mi przed oczami. Coś, czego nie było widać jadąc w przeciwnym kierunku. Pomyślałem:
- Ja gdzieś już to widziałem wcześniej.
Robiło się późno a jeszcze musieliśmy przejechać kilka setek kilometrów, żeby dotrzeć do M'hamidu, po drodze zatrzymując się u przyjaciela w Warzazacie.
Po głowie chodziła mi tylko jedna myśl: czy to mogło być właśnie to?
Niestety nie mogłem już tego sprawdzić. Strasznie żałowałem tych zwykłych pięciu minut życia. Postawiłem sobie za punkt honoru, że odnajde tajemniczego marabuta i udokumentuję to na kliszy fotograficznej... a raczej na karcie pamięci.
Przyszło lato. Kolejna podróż na południe. Wiekszy luz, sprawdzona trasa i odległości. Jadę ostrożnie i przyglądam sie uważnie miejscu, które zaprzątało mój umysł. Nic nie widać. Faktycznie jadąc w kierunku kazby ciężko było cokolwiek zauważyć.
W drodze powrotnej już nie odpuściłem. Zatrzymałem auto na poboczu, przeszedłem kilkadziesiąt metrów, wspiąłem się na skalisty pagórek i aż mnie zatkało. Stał sobie tam niewinnie od setek lat. Na całe wielkie Maroko właśnie w tym miejscu.