wtorek, 31 maja 2011

Z dzieckiem do Maroka - czyli kilka rad dla podróżujących rodziców

Z doświadczenia wiemy, że odkrywanie nowych miejsc z dziećmi jest dużo przyjemniejsze i nawet łatwiejsze gdy dobrze przygotujemy się do podróży przed wyjazdem. Zdobycie cennych informacji i poznanie panujących na miejscu warunków (noclegowych, transportowych, żywieniowych i "rozrywkowych") pomaga uniknąć lub wybrnąć z wielu stresujących sytuacji.



Poniżej podpowiedzi oparte na doświadczeniu własnym i osób zaprzyjaźnionych:

Maroko - kultura przyjazna dzieciom - w tym kraju ludzie naprawdę kochają dzieci i okazują to na każdym kroku. Hałaśliwość i ruchliwość dzieci przyjmowana jest w większości przyjaźnie i bardzo wyrozumiale. Jedynym dyskomfortem dla niektórych może okazać się zbyt wielka chęć okazywania uczuć dzieciom przez Marokańczyków w postaci głaskania ich po głowach, całowania po policzkach czy też chęć brania na ręce - pamiętając, że jest to częścią kultury tego kraju powinno się podchodzić do tego z wyrozumiałością - jeśli jednak nie czujemy się dobrze z tego rodzaju zachowaniami, od razu powinniśmy dać znać o tym osobie interesującej się naszym dzieckiem, to zapobiegnie niezręcznej dla obu stron sytuacji.


Przekąski, obiadki -  gdy z większymi dziećmi nie ma problemu z wyborem dań bo dostępny jest szeroki wybór potraw tak orientalnych jak i znanych w naszym kraju tak z maluszkami wiele osób ma dylemat - brać obiadki, przekąski ze sobą czy kupować na miejscu. W Maroku gotowe jedzenie dla dzieci robi się coraz bardziej popularne (raczej z racji turystów i "ekspatów" niż rodowitych marokańskich mamuś). W większych miastach dostępny jest wybór przekąsek i jedzenia dla dzieci, może nie tak szeroki jak w Europie ale zawsze coś ciekawego można znaleźć. Dużo gorzej jest na peryferiach i w małych miejscowościach - lepiej zawsze zaopatrzyć się w miastach. Funkcjonuje na rynku kilka marek globalnych jak np. Danon, czy Nestle ale również wiele marokańskich firm oferujących równie dobrą żywność dla dzieci (np. mleko w proszku). Słoiczki dostępne są w największym wyborze w sieci marketów Marjane bądź Uniprix. Smaki raczej dla nas Polaków (i dla Polskich dzieci) egzotyczne bo tajin z wołowiną i warzywami albo kuskus z jagnięciną brzmią co najmniej orientalnie ( i niestety zawierają czasem dodatki wypełniaczy oraz soli i cukru) - jednak są dostępne i nie trzeba już taszczyć ze sobą na wakacje całej walizki wypchanej obiadkami dla dziecka (tu tylko mała uwaga - często skład obiadków opisany jest tylko po arabsku i francusku więc warto chociaż spisać sobie podstawowe składniki, których będziemy poszukiwać choćby po francusku i tak np. kurczak - poulet). No i niestety cena - niestety trzeba się nastawić, że obiadki są nieco droższe niż u nas - a to właśnie z powodu mniejszej popularności wśród marokańskich mam.

Wózki / foteliki samochodowe / krzesełka do karmienia - jeśli jedziemy z maleństwem, które podróżuje w wózku musimy pamiętać, że w medinach, starych częściach miast uliczki mogą być brukowane albo bardzo dziurawe co może utrudniać prowadzenie wózka z małymi (nie blokowanymi) kółkami. Ze względu na częste przemieszczanie polecamy dla maluszków chusty a dla nieco starszych lekkie wózki składane - spacerówki z większymi kółkami. W góry niezbędne będzie nosidełko turystyczne. Niestety foteliki samochodowe dostępne są tylko w nielicznych (raczej tych najdroższych) wypożyczalniach samochodów. Krzesełka do karmienia dostępne są również bardzo rzadko, przeważnie z znanych sieciowych lub droższych lokalach.

Pieluszki / chusteczki dla dzieci - Pieluszki dostępne w szerokim wyborze (marki znane typu Pampers i Huggies ale też wiele lokalnych) są nieco droższe lub podobny koszt, jednak chusteczki (mokre) dla dzieci są dostępne w ograniczonym wyborze i są zdecydowanie droższe niż w Polsce. Pieluszki dostępne nawet na sztuki na każdej Medinie większego miasta i w marketach a chusteczki raczej w marketach i w aptekach.

W łazienkach (nawet w centrum dużych miast) najczęściej nie ma dostępu do mydła i papieru więc warto mieć pod ręką chusteczki odkażające do rąk oraz zawsze zapas własnego papieru toaletowego podróżując po Maroku.

No i na koniec woda. Jej zapas to niezbędne wyposażenie w okresie większości roku w czasie spacerów i podróżowania. Na południu to obowiązek ze względu na wysokie temperatury. Dla dobra naszych brzuszków kupujemy tylko butelkowaną (oryginalnie zamkniętą) i nią właśnie gasimy pragnienie, myjemy zakupione na bazarze owoce i warzywa oraz używamy do mycia ząbków (w dużych miastach do czasu aklimatyzacji, poza nimi - zawsze).

Jeśli potrzebujecie więcej ogólnych informacji o podróżowaniu z dziećmi (szczególnie z maluszkami) polecamy wspaniały portal: http://www.malypodroznik.pl/ gdzie w zakładce porady znajdziemy ciekawe tematy dotyczące zdrowia, transportu i ekwipunku przydatne przy rodzinnych wojażach.


**************************************************

W Maroku znajdziemy wiele atrakcji dla starszych dzieci, są to:

W okolicach Marakeszu
* 30 minut od Marakeszu znajduje się wspaniała atrakcja http://www.terresdamanar.com/

* Aqua-Park OASIRIA w Marakeszu o którym już pisaliśmy wcześniej :
http://naszemaroko.blogspot.com/2010/07/kropla-wody-w-czerwonym-miescie.html

* dla młodszych dzieci w wieku 1-9 lat : Flower Power Cafe : http://www.flower-power-cafe.com/
oraz plac zabaw KawKab Jeux

W Agadirze pełna baza hotelowa z basenami, placami zabaw i oceanicznymi plażami ;) a co tam robić z dziećmi znajdziecie na angielskojęzycznym blogu Marrakech Xanthe Pat:
Możecie również przejrzeć powyższy blog w kategorii: dzieci, znajdziecie tam zapewne inne ciekawe informacje:

***********************************************

I teraz prośba do osób zamieszkujących na stałe lub odwiedzających w czasie podróży jakieś ciekawe miejsca dla dzieci w Maroku, prosimy o wpisy w komentarzach i podzielenie się z nami tymi cennymi informacjami ;)



środa, 25 maja 2011

Maroko od kuchni - podróże kulinarne Newsweeka

W poniedziałek ukazało się wydanie Newsweeka wraz z płytą DVD - Podróże kulinarne - Maroko
Polecamy ;-)

"Maroko - mozaika barw, powietrze przesiąknięte przyprawami, kadzidłami i egzotycznymi przyprawami oraz krajobrazy zapierające dech w piersiach. Ben O’Donoghue, szef kuchni jednej z londyńskich restauracji, zamieni wysokie temperatury bijące 
 z rozgrzanych patelni na upalny marokański klimat i poszuka tutaj kulinarnych inspiracji.

Wyprawę zacznie od Casablanki, gdzie zachwyci się smakiem lokalnych pączków serwowanych na ciepło prosto z patelni oraz pozna smak wielbłądziego mięsa. W Fes, gastronomicznej stolicy Maroka, nauczy się przyrządzać harira, lokalną zupę z ciecierzycy, którą spożywa się po zachodzie słońca 
 w trakcie ramadanu.

Przeprawiając się przez pustynię, nawiąże znajomość z nomadami. Zakosztuje ich chleba i gulaszu warzywnego, a po uczcie ruszy do Marrakeszu, gdzie pozna smak kuchni ulicznej i przygotuje tajine 
 z kurczaka z cytryną i oliwkami, jedną z najbardziej popularnych marokańskich potraw.

W regionie Sous z rodziną Berberów upiecze ciasto jabłkowe. Zwieńczeniem podróży będzie widok wybrzeża atlantyckiego i smakowite tajine z sardynek."

poniedziałek, 23 maja 2011

Wąbrzeźno - czyli miejsce pozytywnej energii i ludzi żyjących z pasją



W piątek 20 maja 2011 Africae Deserta Project - Stowarzyszenie Współpracy Polsko - Marokańskiej zostało zaproszone przez Klub Włóczykij działający przy Stowarzyszeniu Rozwoju i Wspierania Społeczeństwa Obywatelskiego "Inicjatywa" do przygotowania i poprowadzenia cyklu Warsztatów Kultury Marokańskiej oraz prezentacji pt. "Perły Maghrebu - czyli Afryka Północna nie tylko dla odważnych". WKM odbyły się w szkole podstawowej w Myśliwcu koło Wąbrzeźna a pokaz w Wąbrzeskim Domu Kultury. Obydwa spotkania dostarczyły nam niezapomnianych wrażeń.


Całość rozpoczęliśmy warsztatami dla dwóch grup dzieci w klasach 0-1 oraz 2-3 w szkole, która powitała nas bardzo gościnnie i serdecznie. Jak zwykle zostaliśmy również żywiołowo przyjęci przez dzieci, które z wielką ciekawością i zaangażowaniem uczestniczyły we wszystkich częściach zajęć. Główną ideą jest zawsze przybliżenie dzieciom tego egzotycznego, afrykańskiego kraju poprzez odbiór wieloma zmysłami. Na wstępie był pokaz slajdów a następnie część kulinarna z degustacją potrawy tajin (tadżin), arabskiego chleba "hubz" oraz daktyli i pomarańczy by wreszcie całość zakończyć interaktywnym pokazem ciekawostek w postaci różnokolorowego piasku z pustyni, zasuszonego skorpiona, oryginalnych bębenków czy też piaskowych "róż pustyni".


Dzieciaki z Myśliwca wykazały się niezwykłą wiedzą, zadziwiły nas odwagą wkraczania w nieznane i zaskoczyły aktywnym udziałem w interaktywnym pokazie. Poziom swej wiedzy udowodniły szybko rozwiązując trudną krzyżówkę i odpowiadając na nasze pytania, nie zawsze proste i łatwe.
Na Warsztatach Kultury Marokańskiej dzieci mogą wszystkiego dotknąć, powąchać i posmakować tak by jak najbardziej utrwalić wrażenia oraz wywołać zaciekawienie i pasję podróży. Całości towarzyszy tło różnorodnych utworów muzyki arabskiej, które dodatkowo pomagają przenieść się w wyobraźni w odległe strony Maroka.



Myślę, że oprócz Wąbrzeskiego Klubu Włóczykij a szczególnie jego aktywnego członka Pana Marcina Lewickiego wielkie podziękowania należą się tu również Pani Marzenie Prusakowskiej, dyrektor Zespołu Szkół w Myśliwcu, która pomogła zorganizować zarówno to, jak i wcześniejsze spotkania z podróżnikami. Musimy przyznać, że postawa Pani Marzeny, jej ciekawość świata, otwartość na inne kultury i zaangażowanie zasługuje na nasze uznanie. Jak zwykle najwięcej zależy od aktywności i chęci działania a tej jak mogliśmy odczuć tak w Wąbrzeźnie jak również w Szkole w Myśliwcu nie brakuje.

Po południu udaliśmy się wraz z Panem Marcinem do Wąbrzeskiego Domu Kultury by poprowadzić prezentację na temat podróży po Tunezji i Maroku. A tam ku naszemu zaskoczeniu telewizja, prasa, wywiady - poczuliśmy się jak gwiazdy. Było nam strasznie miło, choć na początku czuliśmy się nieco onieśmieleni. Frekwencja dopisała ale patrząc po publiczności nie do końca wiemy czy największego wpływu na to nie miał zbliżający się termin egzaminów i końca roku szkolnego oraz związana z tym chęć uzyskania dodatkowych punktów u nauczycieli ;-) Abstrahując jednak od motywów, którymi kierowali się uczestnicy jak zawsze bardzo było nam miło zabrać wszystkich w wirtualną podróż do dwóch "Pereł Maghrebu" jak nazywane są często Tunezja i Maroko. Pokaz trochę się przeciągnął w czasie, dlatego w tym miejscu jeszcze raz pragniemy podziękować uczestnikom za cierpliwość i "wysiedzenie" do końca. Przy okazji pokazu odbyły się dwa konkursy, w których nagrodami były otrzymany od wydawnictwa Berlitz wspaniały przewodnik po Maroku oraz zestaw naturalnych, oryginalnych kosmetyków marokańskich ufundowany przez firmę Maroko Sklep. Po pokazie wszystkich zgromadzonych zaprosiliśmy na prezentację kosmetyków pochodzących z Maroka, w tym "złota berberów" - oleju arganowego. Było to możliwe dzięki wspomnianemu importerowi prowadzącemu sklep internetowy.


Naszą wizytę zakończył wspólny wypad do kawiarni z grupą nowych znajomych, gdzie już mniej formalnie mogliśmy podzielić się wrażeniami, opowiedzieć o naszych planach i posłuchać o barwnym życiu Wąbrzeźna. Dzięki osobom tworzącym tą społeczność, ich aktywnym działaniom widzimy, że wielkość miejscowości nie jest adekwatna do ilości wydarzeń, które się w niej dzieją. To ciekawi ludzie z pasją tworzą miejsca pełne pozytywnej energii. I za to właśnie im dziękujemy ;)




Konsulat marokański w Poznaniu

Dziś rozpoczyna pracę Honorowy Konsul Królestwa Maroka w Polsce pan Paweł Mietlicki - przedsiębiorca zajmujący się rozszerzaniem kontaktów i promowaniem Maroka w naszym kraju. To dzięki jego inicjatywie Maroko będzie partnerem tegorocznych targów Tour Salon 2011 w Poznaniu

Uroczystego wprowadzenia dokonał Ambasador Maroka w Polsce pan Moha Ouali Tagla.
Konsul będzie miał pod swoją opieką około tysiąca marokańczyków zamieszkałych na terenie Wielkopolski, z czego większość stanowią studenci, jednak stawia również na współpracę przedsiębiorców z Polski i Maroka. Niezależnie od konsulatu Paweł Mietlicki pragnie stworzyć centrum biznesu dla marokańskich firm. 

Nowemu Konsulowi serdecznie gratulujemy i życzymy zrealizowania wszystkich planów dotyczących promocji współpracy obu krajów. 

poniedziałek, 16 maja 2011

rozwiązanie konkursu "Berlitz i arabia od kuchni"

Na samym wstępie pragnę podziękować za wszystkie przepisy, które do nas dotarły. Kochani, macie moc i kreatywność - wiemy to, bo musieliśmy się nieźle nagimnastykować żeby podołać trudom kulinarnej (nie ma co ukrywać, nierównej) walki. Podziękowania należą się również niestrudzonym bloggerkom, które wsparły akcję stowarzyszenia i podzieliły się na kartach swych blogów informacją o jego istnieniu.
Co tu dużo pisać, były wstępnie dwie kategorie ale niestety - albo na szczęście- smaku nie można zamknąć w klatce jakiś tam jednoznacznych odczuć i zrobiło nam się pięć miejsc na "pudle". Szacowne jury składające się z naszych przyjaciół miało przyjemność degustacji potraw w czasie minionego weekendu, po czym zostali poproszeni o wyrażenie swojej opinii. Najbardziej punktowanych ostatecznie zostało pięć potraw i podjęliśmy jedyną słuszną decyzję o nagrodzeniu wszystkich finałowych dań.
A dlaczego? Myślę, że sami zgadniecie, kiedy postanowicie przygotować je w domu, obejrzycie zdjęcia i przepisy laureatów.

1. Zaczniemy od nagrody specjalnej. Należy się ona jedynemu przedstawicielowi męskiej części społeczeństwa, mianowicie Panu Andrzejowi za fantastyczną w swym smaku i prostocie przygotowania zupie "Kurczak po arabsku". Myślę, że nie będzie Pan miał do nas żalu ale nasza modyfikacja polegała jedynie na przyrządzeniu wywaru z kurczaka - reszta według przepisu ;) czyli łatwo i szybko oraz smacznie.
"Kurczak po Arabsku"
Składniki:
-300-400g (dwie) piersi z kurczaka,
-300g ryżu białego,włoszczyznę,
-3l wody,
przyprawy(papryka ostra, vegeta warzywna,pieprz,sól).
Najpierw gotujemy ryż, pod koniec gotowania dodajemy piers z kurczaka drobno pokrojoną. Marchewkę kroimy w cienkie prążki, por w drobne wiórki, resztę warzyw po zagotowaniu wyrzucamy. Dodajemy przyprawy wedle upodobania. Zupa "Kurczak po Arabsku" jest łatwa i szybka w wykonaniu.Życzę smacznego.


2. Od Pani Grażyny otrzymaliśmy przepis na aromatyczną sałatkę z kuskusu "Tabbouleh wg Buni". Polecana wegetarianom jako samodzielne danie lub mięsożercom jako wspaniały dodatek do grilla. Smak tej sałatki przywodzi na myśl lokalne restauracyjki mediny pachnące świeżymi warzywami i przyprawami.

"Tabbouleh wg Buni"
Składniki : 
3/4 szklanki kuskusu 
2 duże pomidory 
1 duży ogórek 
1/6 czerwonej papryki 
1/2 szklanki oleju z pestek winogron ( lub oliwy jak ktoś lubi ) 
2 łyżki pokrojonej natki pietruszki 
2 łyżki pokrojonych listków mięty ( świeżej ) 
2 łyżki pokrojonego cienkiego szczypiorku 
1 duży ząbek czosnku 
sok z cytryny do smaku 
1/4 łyżeczki otartej skórki z cytryny 
Sos sałatkowy czosnkowo-ziołowy Winiary 
sól 
pieprz mielony 
Pomidory sparzyć wrzątkiem i obrać ze skórki . Pokroić w drobną kostkę . Włożyć do miseczki (tak mniej więcej objętości 1 litra). Umyć ogórka, obciąć oba końce i utrzeć na tarce jarzynowej ( grube oczka ) razem ze skórką . Dołożyć drobno pokrojoną paprykę , natkę pietruszki, miętę , szczypior , zmiażdżony ze szczyptą soli czosnek , skórkę z cytryny . Wymieszać .Posypać sosem sałatkowym ( wsypać na początek połowę ), szczyptą pieprzu. Zostawić na 15 minut żeby wydzieliło się jak najwięcej soku. Dolać olej. Wsypać kuskus , zamieszać i zostawić aż wchłonie cały płyn. Doprawić do smaku resztą sosu, sokiem z cytryny .Wstawić do lodówki. 

Czas : 3 minuty


3. Pani Ania podzieliła się z nami potrawą o tajemniczej nazwie "Magluba" a w wolnym tłumaczeniu "do góry nogami" ;)
Według autorki przepisu można zastosować tak zwany przegląd lodówki i użyć dostępnych warzyw. Prezentujemy wersję z ziemniaczkami i kurczakiem. 
Musimy się przyznać, że cały urok potrawy niestety prysł wraz z naszym niefrasobliwym sposobem "odwrócenia" i całość rozsypała nam się na półmisku. Nic jednak nie mogło oderwać "testerów" i ich widelców od potrawy, która jest jednocześnie egzotyczna ale również niezwykle łagodna w smaku, co powinno przemówić do nadwiślańskich kubełków smakowych ;)

"Magluba"
Potrzebne będą: 
Ryż biały gruboziarnisty (egipski - w Polsce dobry odpowiednik to Abrorio) - 3 - 4 szklanki
4 spore ziemniaki (lub 6 mniejszych)
4 marchewki
1 duży bakłażan (lub dwa mniejsze)
(ale zasadniczo ilość warzyw - wg uznania własnego)
4 piersi z kurczaka lub 750 gram mielonego mięsa wołowego
Kostki maggie, kardamon, cynamon, pieprz, sól,
Orzechy piniowe - dwie garście
Na sałatkę: Pomidory (2 szt.), ogórki (2 szt.), świeża mięta, oliwa z oliwek, cytryna
Jako dodatek: Jogurt naturalny - 4 małe "kubki"
Ryż:
Namaczamy w bardzo ciepłej wodzie przez min. pół godziny i dobrze kilkakrotnie płuczemy. Dodajemy do niego 4 kostki maggie (po kostce na szklankę ryżu) - pokruszone lub pokrojone, łyżeczkę kardamonu mielonego, kawałek laski cynamonu lub - 1/4 łyżeczki cynamonu sproszkowanego, pieprz - na oko, nie za dużo. Mieszamy i odstawiamy na bok. 
Warzywa:
Ziemniaki obieramy, myjemy, kroimy na grube plastry i solimy. 
Marchew - obieramy, płuczemy i również kroimy na dość grube plastry i solimy. 
Bakłażan myjemy, nie obieramy i kroimy na cieńsze (ale nie przezroczyste) plastry i solimy. 
Smażymy po kolei w głębokim oleju do stanu gotowości (ładnie zarumienione). Odkładamy do obcieknięcia na talerze wyłożone ręcznikami papierowymi (żeby pozbyć się jak największej ilości oleju).
Kurczak lub mięso:
Piersi z kurczaka przygotowujemy (myjemy, pozbywamy się kości, skóry itd.), przyprawiamy sola i pieprzem i podsmażamy - tak by były gotowe. 
lub
Mięso mielone surowe łączymy z surową cebulą, doprawiamy solą i pieprzem i podsmażamy na patelni - tak by było gotowe.
Do sporego garnka (który to wszystko pomieści) na dno wlewamy 3-4 mm oleju. Na to wsypujemy tyleż samo ryżu.Na nim układamy ziemniaki, marchew, bakłażan - warstwami tak by całe dno garnka było w miarę równomiernie pokryte. Na warzywa wysypujemy cały ryż a na niego - układamy podsmażone piersi z kurczaka lub podsmażone mięso. Całość zalewamy wodą na wysokość 1.5 cm powyżej poziomu ostatniej warstwy. Nastawiamy gaz na największy i - bez przykrycia - gotujemy aż woda zacznie bulgotać. W tym momencie (gdy bulgocze) zmniejszamy gaz na najmniejszy i przykrywamy garnek szczelnie pokrywką. Gotujemy aż cała woda zniknie (wygotuje się). Wyłączamy gaz. Ryż powinien być gotowy, niemal gotowy. Aby doszedł ale nie był rozgotowany i aby pozbyć się ew. pozostałości wody w środku potrawy - zawijamy garnek szczelnie ręcznikiem i zostawiamy na gorącym palniku (po wcześniejszym wyłączeniu ognia ;)). 
W tym czasie:
- przygotowujemy sałatkę z pomidorów, ogórków i mięty (wszystko kroimy w drobną kostkę) - doprawiamy oliwą z oliwy, cytryną, solą i pieprzem wg uznania i nakładamy do małych miseczek
- do osobnych małych miseczek nakładamy jogurt
- orzeszki piniowe - rumienimy na niewielkiej ilości oleju (cały czas mieszamy, aby się nie przypaliły)
Przygotowujemy dużą tacę lub talerz (naprawdę duży). Obstukujemy garnek, zdejmujemy pokrywkę i szybkim ruchem, odwracając go "do góry nogami" (magluba - odwrócony) - wyrzucamy na talerz jego zawartość. Idealnie ugotowana potrawa powinna "wyjść" z garnka w całości tworząc na talerzu/tacy - okrąg, ale udaje się to niezwykle rzadko i nie należy się tym przejmować - nie ma wpływu na walory smakowe. 
Całość posypujemy zrumienionymi orzeszkami piniowymi. Jemy - z jednego talerza/tacy - nakładając na kolejne "kęsy" odrobinę sałatki i/lub jogurtu - jeśli chcemy jeść zgodnie z tradycją :).


4. Daniem, które wypełnia lukę pomiędzy potrawą a deserem jest zdecydowanie przepis Pani Dominiki o wszystko mówiącej nazwie "Kuskus Rodzynkowiec". Wyśmienite, proste w przygotowaniu i jednocześnie bardzo smaczne może być zarówno podane jako dodatek do ostrej potrawy by przełamać jej smak lub jako wspaniały samodzielny deser.

"Kuskus Rodzynkowiec"
Składniki:
- 200 g kuskusu
- 1/2 łyżeczki kurkumy
- 60 g rodzynek
- 50 g migdałów (obranych ze skórki) lub orzeszków piniowych
- szczypta cynamonu, soli i pieprzu
- 2 łyżki masła
Przygotowanie:
Kurkumę należy rozpuścić w szklance wody, zagotować i wymieszać. Tak powstałym wrzątkiem zalać kuskus, rodzynki i przyprawy. Kiedy danie jest już gotowe, rozgrzać na patelni masło i podsmażyć kuskus z rodzynkami. Dodać orzeszki lub migdały. Podawać gorące :) 


5. Czas na deser! Dzięki Pani Katarzynie przygotowaliśmy "Ciasto warte grzechu", do którego na początku nie byliśmy przekonani, bo w końcu co to za ciasto bez mąki i jajek. Nic bardziej mylnego - można, i to jeszcze jak. Łatwo dostępne składniki i finalny smak bronią się same.

"Ciasto warte grzechu"
Składniki:
10 dag wiórków kokosowych
2 szklanki kaszy manny
1 łyżeczka cynamonu
1 torebka cukru wanilinowego
3 łyżeczki proszku do pieczenia
1 szklanaka mleka
20 dag masła
Na syrop:
2 szklanki cukru
1 szklanka wody
1 łyżeczka soku z cytryny
1. Kaszę manną, cynamon, kokos, cukier waniliowy i proszek do pieczenia wsypujemy do miski. Mieszamy. Dodajemy miękkie masło i mleko, wszystko wyrabiamy. 
2. Ciasto rozprowadzamy na wyłożonej pergaminem blaszce, kroimy na niewielkie trójkąty lub kwadraty. 
3. Blachę wstawiamy do nagrzanego do 180 stopni piekarnika i pieczemy ciasto ok. 45 minut. 
4. Z wody, cukru i soku z cytryny gotujemy syrop. Upieczone ciasto zalewamy ostudzonym syropem. Wierzch posypujemy kokosem. Gdy syrop wsiąknie wyjmujemy ciastka z blaszki. 
czas przygotowania około 1.5 godziny 


Wszystkim serdecznie dziękujemy za udział w konkursie. Z laureatami skontaktujemy się drogą mailową w celu wysłania nagród. Zapraszamy do skorzystania z powyższych przepisów i rozsmakowania się w arabskiej kuchni.

Przypomnę tylko, że nagrody w postaci przewodników po Maroku otrzymaliśmy dzięki uprzejmości wydawnictwa Berlitz, partnera naszego konkursu - serdecznie dziękujemy!

piątek, 13 maja 2011

"każdy osioł w oczach matki staje się gazelą"

Pewna rozmowa sprzed kilku dni dała mi inspirację do zagłębienia się w ciekawy temat więzi matek i dzieci w krajach arabskich. Myślę, że jest to interesujące bo więź ta według mnie jest całkowicie wyjątkowa, tak w pozytywnym jak i negatywnym aspekcie. Oczywiście wszystko co napiszę jest tylko moją subiektywną oceną i dotyczy sytuacji, z którymi się spotkałam podczas podróży. Jednakże ponieważ wielokrotnie byłam świadkiem podobnych schematów zachowań pozwolę sobie przedstawić je tu jako spójną całość.


Wydaje się, że wszędzie na świecie matki kochają swoje dzieci tak samo, pierwotną, bezwarunkową matczyną miłością, która pozwala na wiele wyrzeczeń i sprawowanie wręcz nieustannej opieki. W krajach arabskich z racji kulturowego, dużego podziału ról w związku małżeńskim oraz pewną tradycją skupiania się kobiet na domu i wychowaniu dzieci, rola matki wydaje się być dużo bardziej poświęcona przekazywaniu dzieciom norm religijnych, zachowania oraz tradycji a mniej na budowaniu specjalnej bliskości emocjonalnej jak ma to miejsce w krajach "zachodu". Myślę, że może mieć to związek z dziedzictwem kulturowym, w którym odwieczne obyczaje skłaniały matki do wychowywania dzieci na twardych i odpornych emocjonalnie ludzi. Matka odpowiedzialna jest za tzw. "kręgosłup moralny" swoich dzieci, za to, że przestrzegają one wszystkich zasad tak religijnych jak i etycznych. To nie znaczy, że dzieci nie są rozpieszczane i traktowane z miłością ale raczej, że wychowanie na pewno nie jest "bezstresowe" w sensie braku zasad i obowiązków. Zadziwiające przy tym jest to, że w miejscach publicznych szczególnie najmłodsze dzieci traktowane są wyjątkowo pobłażliwie. Pozwala się im na przykład w restauracji lub sklepie bawić się, biegać, raczkować między stolikami, regałami a kelnerzy i obsługa tylko się uśmiechają i nigdy nie okazują irytacji co ma miejsce niestety bardzo często  choćby w Polsce.

Ponieważ główną religią krajów arabskich jest Islam, to on ma największy wpływ na wzajemne relacje w rodzinie. Rodziny nadal są zazwyczaj wielopokoleniowe, tak więc dziecko od najmłodszych lat uczy się pewnych zachowań obserwując jak  ich rodzice odnoszą się do swoich rodziców. Dzieciom wpaja się szacunek dla starszych, uczy pokory, karności i cierpliwości. Dorastając wiedzą, że ich rolą będzie w przyszłości opieka nad rodzicami, ale nie traktują tego jako obciążenia a raczej jako oddanie długu wdzięczności za wychowanie i poświęcenia. Tak więc podstawą więzi matki z dzieckiem jest jej oddanie dziecku w jego wczesnych latach, które buduje następnie oddanie dziecka matce w jego życiu dorosłym.

{I postanowił twój Pan, abyście nie czcili nikogo innego, jak tylko Jego i dla rodziców dobroć! A jeśli jedno z nich lub oboje osiągną przy tobie starość, to nie mów im "precz!" i nie popychaj ich, lecz mów do nich słowami pełnymi szacunku. Pochylaj ku nim skrzydło łagodności, przez miłosierdzie i mów: "Panie mój bądź dla nich miłosierny, tak jak oni byli, wychowując mnie, kiedy byłem mały.} (Koran, 17:23-24)

Według kultury arabskiej matka "trzy razy" bardziej zasługuje na szacunek, dbałość i zrozumienie niż ojciec (z powodu trudów ciąży, porodu i oddanej opieki nad dzieckiem w ciągu jego pierwszych lat życia) i właśnie tą zasadę widać często w kontaktach matek z dziećmi a szczególnie z synami. Miłość matek i dzieci ma tu bardziej wymiar głębokiego, bezwzględnego szacunku z jednej i oddania z drugiej strony. Pozytywną stroną takiego kontaktu jest zbudowanie i utrwalenie głębokich wzajemnych relacji jak i również stworzenie "domu rodzinnego", który wiąże się nieodłącznie z postacią matki. Poprzez codzienne wychowanie przekazuje ona dzieciom tradycje i obyczaje. W związku z podziałem ról ma za zadanie nauczyć swoje córki wszystkiego tego co sama umie, by przygotować je do dorosłego życia, dodatkowo kształtując kobiecą relację z nimi. W kulturze arabskiej bardzo często występują silne więzi pomiędzy kobietami w rodzinie. W saharyjskiej części Maroka spotkaliśmy się z opowieściami o kobiecych (rodzinnych) wyprawach na pustynię w celu celebrowania tak zwanego "kobiecego kręgu" i zacieśniania więzi pomiędzy matką i jej córkami. Wydaje się, że kobiety w krajach arabskich z premedytacją tworzą swój własny niedostępny dla mężczyzn świat i nie ma tu znaczenia czy będzie to wspólna wyprawa do hammamu (łaźni), na pustynię czy też na zakupy do centrum handlowego w nowoczesnym mieście. Podział płci daje im możliwość wzmocnienia więzi często zanikających w krajach "zachodnich". 
Ojciec, choć jest głową rodziny i często do momentu osiągnięcia dorosłości przez synów, jest również jedynym żywicielem rodziny, pełni rolę bardziej opiekuna "satelitarnego", który jest częścią rodziny ale, który nie angażuje się osobiście w jej codzienne funkcjonowanie. Jeśli nawet w zewnętrznych kontaktach matka pozostaje zazwyczaj w jego cieniu to jednak w domowym królestwie to ona sprawuje władzę, wpływając na wszelkie decyzje związane tak z wychowaniem dzieci jak i całokształtem funkcjonowania gospodarstwa domowego. W krajach arabskich to matka tak naprawdę "tworzy dom" i to ona jest ogniwem, które scala wszystkich jego mieszkańców. Często mówi się, że "matka jest jak słońce, wokół którego kręcą się gwiazdy i bez którego nie ma życia a ojciec nieboskłonem, na którym wszystko się opiera". 

Niestety jak każdy aspekt relacji międzyludzkich, tak również taki związek matek z dziećmi ma swoje negatywne strony. Chyba najgorszą i często najcięższą jest zbyt duży wpływ jaki matka może mieć na życie i związki swoich dzieci. W krajach arabskich, jak już wspomniałam, rodziny mieszkujące razem są wielopokoleniowe. Zwyczaj nakazuje by kobieta po ślubie zamieszkała z rodziną męża a więc matka w pewien sposób "traci" swoje córki jednak "zyskuje" w zamian synowe. Pomimo wielu zmian kulturowych matki często nadal mają znaczący (a czasem bezwzględny) głos co do życia syna  w takich sprawach jak wybór żony czy nawet praca zawodowa. Wspierają ale równocześnie niejednokrotnie wtrącają się w życie syna co powoduje jego zagubienie lub frustracje.

Trudny do zaakceptowania może wydawać się również fakt, że w sytuacji gdy rodzice z jakiś względów zdecydują się na rozwód, matka może sprawować opiekę nad dziećmi tylko do 7-9 roku życia dziecka a następnie musi przekazać je pod opiekę ojca (chyba, że pozostanie samotna i nie wstąpi w kolejny związek małżeński lub jeśli ojciec wyrazi zgodę na pozostanie z nią dzieci).

W Maroku pomimo wielu zmian, wprowadzenia w 2004 roku Mudawana - Kodeksu Rodzinnego regulującego wiele aspektów dotyczących małżeństwa, dzieci i dziedziczenia pozostało wiele kwestii nadal nie wyjaśnionych i nieunormowanych odpowiednimi przepisami. Wydaje się, że najtrudniejsza sytuacja dotyczy samotnych matek. W państwie zdominowanym przez Islam matki samotnie wychowujące swoje dzieci są w większości pozostawiane na marginesie społeczeństwa. Rodziny nie udzielają wsparcia córkom, które bez małżeństwa zajdą w ciążę. W większości takie kobiety zostają oddalone z domu rodzinnego i samodzielnie muszą szukać sobie jakiegoś zajęcia by zarobić na siebie i dziecko. Nie mając żadnych praw bardzo często nie potrafią sobie poradzić ze znalezieniem dachu nad głową nie mówiąc już o opiece medycznej dla siebie i dziecka, jedzeniu lub podstawowych środkach higieny. Chociaż coraz więcej organizacji społecznych interesuje się tym tematem i w wielu większych miastach takie kobiety mogą już znaleźć pomocną dłoń, nadal wydaje się to być przysłowiową "kroplą w morzu". Potrzebne są nowe przepisy ale również kampania społeczna ukazująca jak głęboki i trudny jest to problem. 

Jak tragiczna jest sytuacja samotnych matek m.in. w Maroku możemy wyobrazić sobie na podstawie jednej historii:
Fadua Larui miała tylko 20 lat gdy zdecydowała dokonać drastycznego aktu samospalenia przed budynkiem rządowym w miejscowości Suk Sebt w centralnym Maroku. Gdy miała 15 lat została zgwałcona po raz pierwszy i wtedy urodził się jej syn Reda. Wtedy została przekreślona jej przyszłość bo jako samotnie wychowująca dziecko uznana została przez społeczność za niemoralną i odrzucona. Nie miała szans by znaleźć męża. Niestety w wieku 20 lat została zgwałcona ponownie czego owocem była jej malutka córeczka Aya. Fadua była bardzo biedna, tak jak cała jej rodzina. Wraz z dwójką dzieci mieszkała w tragicznych warunkach w otaczających miasto slumsach aż do momentu gdy rząd w ramach programu poprawy wizerunku miasta zdecydował się oczyścić tereny z prowizorycznych zabudowań. Wszyscy mieszkańcy slumsów otrzymali od rządu ziemię do zbudowania sobie domu, wszystkie rodziny oprócz Fadui. Ona nie została uznana przez urzędników za rodzinę, ponieważ wg. prawa w Maroku matka nie może sama wychowywać swoich dzieci - jako niezamężna powinna nadal mieszkać wraz z rodzicami. Spaliła się w proteście przeciw tej sytuacji, spaliła się by zwrócić uwagę innych na problem samotnych matek, spaliła się w desperackim krzyku o przywrócenie godności. Teraz rodzina dziewczyny musiała zaopiekować się dwójką dzieci córki, żyją w nędzy, w domu bez dachu. Matka opiekuje się już chorym ojcem żyjąc głownie z żebrania, teraz musi wychować i wyżywić jeszcze wnuki….. Ich przyszłość nie wygląda różowo….? 


Reda syn Fadui trzymający jej zdjęcie. 
W tle jej matka trzymająca drugie dziecko. 
Źródło: msn

Wydaje mi się, że powiedzenie "raj jest pod stopami matek" najlepiej ukazuje skomplikowaną relację kobiet i ich dzieci w krajach arabskich. Miejmy nadzieję, że zmiany "arabskiej rewolucji" spowodują, że tak w Maroku jak i w innych krajach samotne matki nareszcie zdobędą należną im pozycję społeczną przez co i ich dzieci będą miały szansę na taki raj.

środa, 4 maja 2011

Imazighen znaczy ludzie wolni - czyli tajemniczy świat Berberów

Jest ich około 48 milionów - Berberowie - rdzenna ludność terenów północnej Afryki od Libii aż po Maroko. Ponad połowa całej społeczności berberyjskiej zamieszkuje Maroko a szczególnie centralną jego część Wysokie Góry Atlas stanowiąc w tym kraju ponad 60% populacji.  Podczas Arabskiej ekspansji na tereny Afryki Północnej od imienia jednego z przywódców plemiennych zostali nazywani "barbar" co w Europie zostało następnie odebrane jako synonim łacińskiego słowa "barbarian" oznaczającego barbarzyńcę.  Sami nazywają siebie Imazighen - "ludzie wolni", ponieważ przez tyle wieków najazdów i prób asymilacji pozostali niezmiennie wierni swojej tradycji i odrębnej kulturze. 

Na temat korzeni i pochodzenia Berberów przez lata powstało wiele legend i mitów, a ich prawdziwa geneza prawdopodobnie na zawsze pozostanie zagadką. Ze względu na często występujące jasne włosy i niebieskie oczy kojarzeni są z Celtami, Baskami, Germanami a nawet Słowianami jednak znaczne rozproszenie spowodowało, że nie istnieje praktycznie jednolita rasa berberska a język TAMAZIGHT jest obecnie jedynym kryterium pozwalającym odróżnić Berberów od Arabów, w Maroku różnymi dialektami berberyjskimi sprawnie posługuje się ok. 40% społeczeństwa.


Pomimo tego, że ziemie Berberów przesiąknięte są wpływami wielu najeźdźców, którzy odcisneli trwałe piętno nie tylko w obrząkach religijnych ale i w codziennych pracach rolinczych, rzemieślniczych i handlu Berberowie starali się zawsze moralnie, biologicznie i kulturowo pozostać ludźmi niezależnymi, wolnymi w ramach niezliczonej ilości struktur plemiennych. Ułatwiło to poczucie jedności w różnorodności, wielki szacunek i kultywowanie tradycji rodzinnych oraz życie zgodnie z rytmem natury.
W historii i kulturze Berberów najbardziej zawsze pociągała mnie mistyka i magia. Pomimo, iż od inwazji arabskiej większość społeczności berberskiej jako podstawową religię przejęła Islam, to jednak znaczne wpływy dawnych wierzeń nadały specyficzny kształt kulturze muzułmańskiej całego Maghrebu a stare wierzenia do dziś funkcjonują jeszcze pod powłoką nowej religii. Jednym z najciekawszych, tajemniczych i nie do końca zbadanych zagadnień jest wiara Berberów w proroctwa i wróżby. Najwybitniejszą prorokinią berberską była Kahina (z arabskiego "wieszczka") żyjąca w drugiej połowie VII wieku. Pochodziła ze zjudaizowanego berberskiego szczepu Garawa i była najpotężniejszą władczynią berberską owych czasów. Podobno żyła 127 lat, z czego rządziła przez 65.  Według arabskich kronikarzy potrafiła nieomylnie przepowiadać przyszłość oraz udzielać rad, które ponoć dyktowały jej opiekuńcze demony. Pewnie obecnie nie występują w Maroku prorocy na miarę Kahiny, jednakże każdy turysta penetrujący ten kraj z łatwością zauważy obecność wróżbitów i wieszczy, będących stałym elementem codziennego życia w tym kraju. Spotkać ich można nie tylko w Marakeszu na placu Jamma el Fna, gdzie uprawiają swoją "sztukę" zawodowo i gdzie najłatwiej można ich dostrzec i posłuchać. Pomimo, iż Koran i tradycja muzułmańska nie zezwalają na takie praktyki wróżbici, opowiadacze i jasnowidze tolerowani są (a nawet uznawani) w całej Pólnocnej Afryce. Niezwykle częste są przypadki wieszczenia w stanie ekstazy. Wiele wskazuje, że obecne do dziś w wierzeniach berberyjskich elementy magii i nauk tajemnych pochodzą wprost z dziedzictwa huny - starożytnej wiedzy psychologicznej i socjologicznej obejmującej skuteczne praktyki poznania pozazmysłowego, uzdrawiania czy kreacji. Odkryto bowiem wiele podobieństw w dialektach języków berberyjskiego i polinezyjskiego opisujących wierzenia i praktyki magiczne obu tych ludów co stanowi dowód na to, że Berberowie i Polinezyjczycy mieli wspólnych przodków lub, że ludy te w starożytności kontaktowały się ze sobą. (ciekawe rozwinięcie tej teorii znaleźć można w książce "Magia cudów" - Max Freedom Long). 

Kiedy podróżujemy po Maroko, koniecznie choć na chwilę powinniśmy wybrać się na wycieczkę na tereny "czysto" berberyjskie, najlepiej w mało dostępne części gór Atlas, bo to tam najlepiej można odczuć i zobaczyć wiele elementów wciąż tajemniczej i mało znanej kultury berberyjskiej.

Teraz zbliża się najlepszy moment by znaleźć się bardzo blisko barwnych strojów, niezwykłej biżuterii, ekspresyjnego tańca jak i wielu innych przejawów obyczajowości berberyjskiej. Co roku w pierwszy weekend maja w dolinie Dades, w miejscowości El Kalaa des MGouna (Al Qal'a Mguna) odbywa się FESTIWAL RÓŻ. Jest to huczne uwieńczenie pory zbiorów płatków róż, wykorzystywanych do produkcji wielu kosmetyków , perfumów  jak i wody rózanej używanej do celów spożywczych. Podczas festiwalu można znaleźć się w centrum odwiecznych obyczajów takich jak taniec ahwas lub plemiennych śpiewów izlane.  

W tym roku festiwal odbywa się w dniach 7-8 maja.


Kolejnym ciekawym festiwalem kultury berberyjskiej - Amazigh - jest Festiwal TIMITAR odbywający się w Agadirze (w tym roku 22-25 czerwca 2011). Odbywający się corocznie od 2003 roku festiwal jest jedną z nielicznych możliwości tak bliskiego i pełnego kontaktu z muzyka i kulturą Amazigh.

Pozostałe coroczne festiwale Berberyjskie warte uwagi:

ŚWIĘTO MIGDAŁÓW (luty, w miejscowości Tafraout)
ŚWIĘTO CZEREŚNI    (czerwiec, w Seffou)
ŚWIĘTO MIŁOŚCI       (wrzesień, w Imilchil)
ŚWIĘTO DAKTYLI      (październik, w Erfoud)

***********************************************************
Więcej na temat kultury i wybranych ciekawostek obrzędowości Berberów można znaleźć w książce:
"Obrzędowość Berberów Atlasu Wysokiego" Julity Baś 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...