Dawno temu miałem okazję posmakować magiczne, orientalne ciastko. Niewiarygodnie słodkie, płynące miodem, pełne orzechów z cytrynową nutką. Dałem radę zjeść tylko mały kawałeczek bo słodycz przepełniająca ten deser nie pozwalała na więcej. Mowa oczywiście o baklawie, baklavie lub bakławie. Deserze pojawiającym się na stołach tureckich, ormiańskich i bałkańskich.
Będąc w północnej Afryce przy każdej możliwej okazji zaglądałem do cukierni, przeglądałem przenośne stragany z łakociami, podpytywałem odwiedzane gospodynie o tego typu słodycz. Znajdywałem oczywiście różne odmiany słodkich, miodowych ciasteczek z ciasta francuskiego w tunezyjskich, marokańskich i egipskich kuchniach ale niestety nie natrafiłem na to, czego szukałem. Nie było to oczywiście żadną obsesją lecz poszukiwaniem zagubionego wspomnienia, z tym że powiązanym z kubełkami smakowymi. Oczywiście, w bardzo gorący i słoneczny dzień takie słodkości mogą zemdlić, wręcz zakleić nam usta ale czego nie robi się będąc niezłomnym poszukiwaczem.
W upalny, letni dzień odwiedziliśmy zatem cukiernię na Rue Bab Agnaou w Marakeszu i każde z naszej siedmioosobowej ekipy kupiło inne ciastko z bogatej oferty słodkości - a co tam, pomyślałem, nie będę cierpiał sam. Następnie po zjedzeniu po kolei mieli opisać mi smak, czy aby nie jest zbliżony do ideału. Niestety pomimo wspaniałych deserów tam serwowanych i naszego poświęcenia nie udało się. Zaraz po degustacji pierwsze kroki skierowaliśmy do sklepiku kupując butelki wody i popijając próbowaliśmy pożegnać się z nadmiarem cukru.
Wczoraj mieli pojawić się u nas długo oczekiwani goście, Ania z ArteMaroko z mężem. Pomyślałem aby kolację przy której będziemy wspominać podróże uświetnić moją podróżniczą "udręką" w postaci niezapomnianej baklawy właśnie.
Przepis na to rewelacyjne ciasteczko podpatrzeliśmy od Małgosi z Pieprz czy Wanilia (link w tytule bloga) za co serdecznie dziękujemy.
Lekko zmodyfikowaliśmy przepis na potrzeby wyposażenia naszej skromnej spiżarni. Dlatego ghee (klarowane masło) zastąpiliśmy zwykłym masłem. Do syropu zamiast wody różanej i pomarańczowej starliśmy skórkę cytryny a orzechy pekan zastąpiliśmy laskowymi. Nasza fantazja pozwoliła nam na dodanie pociętych suszonych fig - a bo akurat bardzo je lubimy.
Oczywiście przepisy trzeba czytać do końca a wtedy zapewne posypiecie pistacjami po upieczeniu a nie tak jak my spalicie je w piekarniku...
Ponieważ całe ciacho po upieczeniu zniknęło zanim zdążyłem zrobić fotkę wstawiam zdjęcie przed włożeniem do piekarnika.