come be my light, Matka Teresa
Kiedyś powiedziałem, że uśmiechnąłem się miło do przechodzącej dziewczyny. Tak zwyczajnie, bo spojrzała akurat. Bez podtekstów, bez dwuznaczności - tak odruchowo dla samej chęci bycia miłym. Ktoś wtedy pokręcił głową i bez zrozumienia rzekł:
- Idź się leczyć, bo jakiś dziwny jesteś!
Na ostatnim pokazie slajdów, przy pewnym zdjęciu przypomniałem sobie jak pewni chłopcy na bezludziu przylądka Cap Bon podrzucając nas pick-up'em na stopa, nie mówiąc zbyt dobrze po angielsku, nie chcieli przyjąć niewielkiej zapłaty za podwózkę i powiedzieli:
- No money, just smile! - i uśmiechnęli się wtedy najszczerzej na świecie.
Zastanawiałem się, czy można robić coś zupełnie bezinteresownie w świecie interesów, zysków i kalkulacji. Coś, co wynagradzane jest życzliwym uśmiechem i niczym więcej. Jakoś tak jest, że konstrukcja kultu pomnażania wraz z wrodzonym tzw. cwaniactwem wywołuje w obdarowanym nieszczerą chęć odwdzięczenia się - na przykład - finansowego. Ileż razy widzimy zakłopotane miny, gdy po dobrowolnej pomocy, ktoś pyta: no to ile? W końcu wystarczy zwykłe: "dzięki".
Wokół nas - z przykrością zauważam - coraz mniej tego cudu. Zapomniana bezinteresowność ustępuje miejsca walce o przetrwanie i (o, zgrozo) zaprzeczaniu własnym ideałom.
Przy kolacji w rodzinnym gronie pewien senior zwrócił się do swojej małżonki, która cofając się w swych wspomnieniach odżałowywała, że nie kontynowała swej życiowej pasji i zarzuciła malarstwo na rzecz nabijania kabzy:
- Zawsze żyłaś jakimiś ideałami, a tak się nie da. Trzeba mieć za co żyć. To się liczy.
Ciarki przeszły mnie po plecach, bo pomyślałem, że ja też mógłbym zaprzedać się mamonie i zapomnieć o swych marzeniach. Udawać, że jestem kimś innym, być nieszczerym i oszukiwać własnego siebie.
Pomimo trudności (bo czasem braknie na to, drugi raz na tamto) rzucamy się w wir pracy na rzecz kogoś lub w tak zwanej słusznej sprawie, nie oglądając się na portfel. Dlatego też gdy zadzwonił telefon i pewien szanowany dyrektor zapytał:
- A czegoż to oczekujecie w zamian za te warsztaty?
W odpowedzi mogło paść tylko jedno:
- No money, just smile!