wtorek, 18 stycznia 2011

zobaczyć Marakesz i (nie) umrzeć cz. 2 - zakwaterowanie.....

Dziś kolejna porcja przydatnych informacji - tym razem - gdzie się zatrzymać w Marakeszu?.

Nie ważne czy nasz pobyt ma trwać dobę czy też kilka dni, zawsze chcemy spać bezpiecznie i wygodnie. Jeśli do tego uda się znaleźć nocleg w przystępnej dla nas cenie, radość z wypoczynku będzie jeszcze większa. Ze względu na to, że osoby pragnące zobaczyć Marakesz dysponują bardzo zróżnicowanym budżetem, chciałabym przedstawić poniżej kilka ofert w odniesieniu do różnych pułapów cenowych jak i różnych standardów - czyli tzw. dla każdego coś dobrego ;-)

Zaczynamy od opcji najtańszych, jednak sprawdzonych i odpowiadających swojej cenie. Mieszczą się w starej części miasta - Medinie, wszystkie niedaleko Jamma el Fna (5-10 minut spacerem). To małe hoteliki prowadzone często przez rodziny, standard tam jest dość niski, ubogie wyposażenie i brak wygód rekompensowane są jednak przystępną ceną. To opcje dla mało wymagających, dla których nocleg to zabezpieczenie dachu nad głową :-) Przestrzeń życiowa przypomina wielkością więzienną celę - jednakże dobrze doświetloną. Ściany wyłożone tradycyjnym zeldżem czyli tradycyjną ceramiką dając uczucie chłodu latem i wrażenie czystości. Jednak nawet te skromne hoteliki mają swój urok i potrafią być świetnym miejscem na jedną do kilku nocy.
Najtańszą opcją jest lokalizacja na dachu. Śpiworek, koc, miłe towarzystwo i sklepienie ozdobione nieskończonaą ilością gwiazd - to nie może być niefajne ;). Forma ta jest raczej nie polecana w okresie zimowym chyba, że kogoś nie rusza spanie w zimnym, wilgotnym i czasem wietrznym miejscu. Cena dachu  w sezonie startuje od około 20 Drh
W grupie "budget" polecamy (z doświadczeń własnych oraz z polecenia przez znajomych, którzy tam nocowali):

Hotel Sindi Sudhttp://www.tripadvisor.com/Hotel_Review-g293734-d966765-Reviews-Hotel_Sindi_Sud-Marrakech.html
nocleg ok. 50 - 60 Drh/ os. - można wytargować się o ciepłą wodę w cenie ;-)

Hotel Central Palace  - ceny od 155 Drh do 405 Drh za pokój dwuosobowy (zależnie od standardu)
http://www.lecentralpalace.com/centralpalace/eng/chambres.php

Już od 12 Euro za osobę możemy liczyć na pobyt w pensjonacie, który zasadniczo riadem nie jest ale wyglądem, wystrojem i lokalizacją bardzo go przypomina.  Jest za to o wiele skromniejszy a w jego pokojach zamiast królewskiego łoża znajdziemy piętrowe łóżka a łazienka jest, i owszem ale jedna na piętro lub kilka pokoi - wyspać się można? - oczywiście, że można więc po co przepłacać?

a teraz odpowiedź na postawione powyżej pytanie ;)

W średnich cenach  czyli za około 25-50 Euro za osobę możemy przenocować się już w luksusowych warunkach w jednym z riadów. Zwyczajowo wpisany jest w ich wysoki standard wykończenia i obsługi. Najczęściej oferują śniadanie w cenie (petit śniadanko ;) oraz spokój, ciszę wśród zieleni ogrodu oraz przestronny taras do wypoczynku.Lepsze z nich zagwarantują również odbiór z lotniska, wniesienie bagaży oraz podstawowe zaplecze hotelowe. W niektórych znajdziemy również hamam, miejsce do masażu bądź niewielki basen. Ze względu na swoje pierwotne przeznaczenie, infrastruktura riadów na ogół nie jest przystosowana do pobytu małych dzieci (wąskie, strome schody, niskie barierki na tarasach, nie odgrodzone baseny itp.)  dlatego trzeba zwrócić szczególną uwagę na swoje pociechy podczas pobytu. O riadach już pisaliśmy : Riad znaczy ogród.
polecamy szukać poniżej:
hostelworld

terremaroc

riads morocco

riad 2000

Jeśli do kogoś nie przemawia nocleg pomiędzy wąskimi uliczkami mediny, w miejscu jak z baśni tysiąca i jednej nocy może zatrzymać się w standardzie i otoczeniu bardziej europejskim.W Marakeszu poza mediną rozsianych jest mnóstwo hoteli , mniejszych, większych, ładniejszych i tych mniej. Ceny są podobne jak w średniej klasy riadzie a do dyspozycji mamy restaurację, balkonik z widokiem i tętniące życiem miasto tuż za progiem.


Tak, tak wiem... użycie zwrotu "średnie ceny" jakoś tak nie przemawia do nas przy kwotach 25-50 Euro za osobę za noc bo to już na nasze Polskie warunki raczej drogo.... ale nie w Marakeszu... tu drogo - oznacza całkiem inny zakres cenowy....


Żeby dać upust fantazji, teraz będzie więc DROGO (tutaj górny pułap cenowy zdaje się nie istnieć) ale standardowo ceny zaczynają się od ok. 350 Euro za pokój za noc :

http://riadslotus.com/

http://www.riadfarnatchi.com/?gclid=CIzAt7mzw6YCFYeWzAod5UrhGg

Wybieramy spośród stylizowanych nowoczesną sztuką apartamentów z granitowymi łazienkami i ekskluzywną porcelanową zastawą prosto z Emiratów Arabskich bądź dajemy się przenieść w przeszłość, unosząc się zapachem drzewa sandałowego, kryjąc się pod sklepieniem z tadalaktu lub pod liściem bananowca.

Teraz pora na creme de la creme marakeskiego noclegu, na najdroższy z nich.... Riad Le Royal Mansour - właścicielem którego jest sam Król Mohammed IV.
Wydatek to jedyne 1.500 do 20.000 Euro za osobę za noc :-) ale gościmy się iście po królewsku...
http://www.worldarchitecture.org/world-buildings/world-buildings-detail.asp?position=detail&no=7494

jak widzimy.... dla każdego coś miłego :-)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

osobiście szczególnie polecamy całkowicie darmowy couchsurfing: czym jest można dowiedzieć się tu:

http://www.magiel.net.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=273:wypoczynek-czym-jest-couchsurfing&catid=92:wiat

jednak należy pamiętać, że couchsurfing (serfująca kanapa) to coś więcej niż darmowy nocleg....
uwierzmy.... nie wszystko musi kosztowac pieniądze :-) ale nic nie jest za darmo - nawet jeśli zapłatą jest ugotowany przez nas posiłek, przywieziona z kraju pamiątka dla gospodarzy czy też poprostu nasz uśmiech i przyjacielski uścisk dłoni....

miłego podróżowania po Maroku.... Marakesz na was czeka ;-)



piątek, 14 stycznia 2011

"całuj to dziecko do końca dni" - czyli największe skarby tego świata....

Podróżowanie z dziećmi ma wiele zalet, które szczególnie odkrywa się w miejscach, gdzie sama myśl o krzywdzeniu dziecka budzi oburzenie. Na szczęście są na świecie jeszcze takie miejsca, gdzie małe dzieci moga bawić się spokojnie a ich rodzice nie muszą oglądać się co chwila czy nie dzieje się im nic złego. Nie muszą, bo pilnują je inni, zupełnie obcy nam ludzie. Biorą na ręce, głaszczą po włosach i policzkach, uśmiechają się serdecznie. Robią to spontanicznie więc należy wyzbyć się "europejskiego" przewrażliwienia na temat kontaktu "obcy - nasze dziecko". 
Oczywiście wszystko powinno odbywać się pod naszą kontrolą ale bez myśli o złych zamiarach. Jeżeli do tego wszystkiego dziecko jest pogodne i nie reaguje stresem na taką sytuację - to sukces murowany. Dzieci otwierają wiele drzwi i serc.


Kiedyś podczas podróży po Egipcie nasza mała córka tak zaskarbiła sobie kierowcę lokalnego środka transportu, że ten jadąc innego dnia swoim prywatnym samochodem zatrzymał się i zawołał nas grzecznie. Odmówiliśmy podwózki tłumacząc, że to zupełnie blisko (ok. 5 km ;-) . On jednak oświadczył, że nie robi tego dla nas ale dla naszej córki. Na takie argumenty nie mogliśmy pozostać obojętni. Kiedy już dotarliśmy do hotelu, chcieliśmy się odwdzięczyć dając mu kilka funtów. Nasz kierowca oburzony odmówił przyjęcia bakszyszu, prosząc w zamian o jedną rzecz:   
- całujcie ten skarb, to dziecko odemnie w czółko codziennie, do końca dni...
Mocno nas to poruszyło i rozmawialiśmy o tym wielokrotnie - to piękne, że są jeszcze na świecie miejsca, są kultury, są ludzie, którzy traktują dzieci jak skarby, największe skarby tego świata.... :-)




Podróżowanie z dziećmi daje nam dodatkowo możliwość by spojrzeć na świat oczami "małego człowieka" oraz poczuć go ukrytym głęboko własnym "dziecięcym" sercem. Przystanąć na chwilę i zadumać się nad kolorem piasku przesypując go beztrosko przez palce, zadziwić wielkością fal biegając szaleńczo wzdłuż brzegu oceanu czy też zachwicić się dźwiękiem bębna wystukując na nim pierwotne rytmy. Ale otwiera nas też na inne aspekty "dzieciństwa", dzieci z którymi spotykamy się na szlaku. Jadąc w świat z dziećmi warto upchnąć do bagażu kilka niezniszczonych, małych zabawek, długopisów, breloczków, balonów czy też innych drobiazgów, które nasze pociechy samodzielnie wybiorą jako prezenty dla dzieci spotkanych w drodze. Podwójny pozytywny aspekt takich podarunków odczujemy natychmiast po pierwszym "obdarowaniu". To naprawdę niesamowicie otwiera na świat, który w postaci czystej, dziecięcej radości oddaje nam wielokrotnie ten drobny gest. Wspólnie cieszą się tak obdarowani jak i darujący. Dzieląca ich bariera kultury, pochodzenia, języka znika by ukazać czyste emocje. Dzieci wbrew pozorom wszędzie są takie same.... Choć w niektórych miejscach żyje im się ciężej, w niektórych muszą nawet "walczyć" o byt - to zawsze pozostają tylko dziećmi....szczerze i otwarcie przyjmują świat takim jakim go widzą. Pozwólmy im więc zobaczyć "tęczę" ;-) Nie uczmy, że jesteśmy "europejskimi bankomatami" bo to ich niszczy, wypacza na odbiór turystyki, tylko jako formy zarobku a nie poznania. Na, tak często, słyszaną prośbę "madam, messieur - one dinar" - lepiej wyciągnąć jakiś drobiazg niż sięgnąć do kieszeni po pieniądze. A gdy nic nie masz lepiej nawet zignorować prośbę.... bo żebractwo zabiera przyszłość, bo gdy raz poczuje łatwość "zarobku" już nigdy nie wybierze ścieżki nauki i pracy. Jeśli jednak zechcemy wesprzeć finansowo (bo widzimy, że jest wyjątkowo ciężko) to poprośmy o wykonanie dla nas jakiegoś drobnego zadania - oprowadzenie po zabytkach, wskazanie drogi, wierszyk, taniec, piosenka.... 
nie patrzymy na umorusane buźki i dziurawe ubrania jako na coś co trzeba rekompensować...
bo tylko szacunek do siebie jaki zbudują da im szczęście.... 
a szczęście to przecież jedna z magicznych rzeczy, która się mnoży gdy się ją dzieli.... 




o podróżowaniu z dziećmi (i m.in. o nas) można przeczytuać tu:


Dziennik Bałtycki - Gazeta Polska - Z nosidełkiem na kraj świata

czwartek, 13 stycznia 2011

sms-owe szaleństwo - czyli jak (nie) zostać blogiem roku....

Z założenia jest to dla nas zabawa, zgłosiliśmy się do konkursu bo poprostu lubimy brać udział w "takich akcjach" (może nawet w zbyt wielu "akcjach" - co sugeruje nasze lekkie niezrównoważenie   ;-) ale.... te płatne sms to coś co jakoś tak wyjątkowo nas drażni. Może to dlatego, że ze wszystkich stron, we wszystkich mediach czujemy się bezustannie bombardowani różnymi sms-owymi konkursami, głosowaniami, niaciąganiami.... a to wybierz kto ma talent, zdecyduj czy U-potrafi-tańczyć, zobacz czy też wiesz jaka to melodia.... wygraj samochód, milion czy też poznaj horoskop na rozpoczęty już rok... często jak już raz wyślesz pod jakiś prawie (lub całkiem) darmowy numer - jesteś następnie zarzucany kolejnymi typu "daj sobie jeszcze więcej szansy", "odpowiedz na jeszcze jedno pytanie a wygrasz kolejny udział w losowaniu" itp....
OK. - często cel jest (dodatkowo) szczytny, bo przy okazji słania wiadomości czy też głosowania pieniądze idą  (w całości lub w części) dla potrzebujących (w tym wypadku na turnusy dla osób niepełnosprawnych) ale... to zawsze takie trochę niezręczne. Nie lubię na siłę sięgać do kieszeni innych nawet w tak wyjątkowych przypadkach. Wg. mnie akcja charytatywna nie powinna wiązać się z komercją - choć jak pokazuje wynk ostatniej WOŚP jest to klucz do sukcesu.

Pozostając więc zdystansowani do sms-owej formy głosowania w konkursie na BLOG ROKU nie wyślemy głosu na siebie (choć nie ukrywam, że taka szatańska myśl przeszła nam przez głowy - mielibyśmy chociaż 2 głosy a nie takie totalne 0) ;-) ale c'mon.... w końcu to tylko zabawa....

Jeśli jednak ktoś, z niewyjaśnionych powodów poczuje, że ten nasz blog wart jest uwagi i z głębokiej potrzeby wspierania innych zdecyduje się wesprzeć akurat nas (oraz przy okazji jakiś inny "szczytny cel") proszę wysłać sms o treści:  D00103 na numer 7122.
Za wszystkie bardzo dziękujemy :-)))

Szkoda, że wszyscy "bezkomórkowi" i "bezgotówkowi" pozbawieni zostali szansy na oddanie głosu.... ale takie już są podobno twarde zasady rynku :-)

źródło: www.animalsbobles.com


wtorek, 4 stycznia 2011

"obyś żył w ciekawych czasach"...

- ta starożytna chińska klątwa raczej nie zrobiłaby już na nikim wrażenia. Przyzwyczailiśmy się bowiem, że żyjemy w czasach gdy zmiany i ciekawe wydarzenia stanowią trzon codzienności. Ludzie pławią się w "news-ach", szukają sensacji, podsycają ciekawość . Wielu nie może żyć bez śledzenia globalnego lub lokalnego zamieszania, śmierci, wojen, klęsk natury, nowych osiągnięć bądź większych lub mniejszych plotek. Ciekawe czasy zdecydowanie nastały i trwają niezmiennie już ponad 100 lat. Wraz z nową erą, technika, telekomunikacja i globalizacja nadają ton życiu. Pomimo, że większość nadal tęskni za spokojnym, prostym "tu i teraz", machina medialna wciąga nas coraz bardziej w swoje tryby, podaje przefiltrowene fakty lub tworzy iluzje. XX w i początek XXI w należą do człowieczeństwa, tego utraconego, zachowanego lub odnalezionego na nowo. Wydaje się, że to właśnie ono ma największy wpływ na kształtowanie naszych emocji, to ono jest najciekawsze w tych ciężkich czasach rządów mamony i twardogłowych. Jednak czy zawsze...?

W tym roku będziemy obchodzić 10 rocznicę zamachu na WTC i śmiało można powiedzieć, że w swoim zamierzeniu plan światowego potępienia dla muzułmanów się powiódł. Następuje sukcesywna eskalacja terroryzmu, złych emocji, wrogości i rozłamu. Słowa "arabski, muzułmanin, Islam" nabrały wyjątkowo złego wydźwięku. Zło wkradło się w miejsce, które z założenia miało głosić pokój i dobroć a nie siać strach i zniszczenie. Przekroczone zostały granice interpretacji zasad religijnych co poprowadziło w prostej drodze do radykalizmu i czynów haniebnych tak dla prawdziwych muzułmanów jak i wszystkich ludzi związanych z kulturą arabską.
Dzieje się wiele złego ale każdy powinien postawić sobie pytanie: Kto rozpętał tę wojnę? Kogo cieszy śmierć niewinnych? Kto na tym zyskuje? i Dokąd prowadzi ścieżka wzajemnej nienawiści?


Podróżując po krajach arabskich nie spotkaliśmy się do tej pory z wrogością, nie spotkaliśmy fanatyków czających się  za każdym rogiem z bombą, nie byliśmy piętnowani jako chrześcijanie ani traktowani gorzej z racji "zachodniego pochodzenia". Zamiast tego poznaliśmy szczerość i otwartość ludzi, gorące serca gotowe do pomocy, bezinteresowność i przyjaźń. 

Strach połączony z niewiedzą daje wstrętną miksturę, potrafiącą zatruć niejedno serce. Warto czasem otworzyć serce i umysł.... Bo "umysł jest jak spadochron - lepiej służy otwarty" F. Zappa


 Zatem parafrazując stare chińskie powiedzenie z okazji nadchodzącego roku:
- "obyście żyli w lepszych czasach!", mniej spisków, więcej życzliwości, radości z życia, spełniania nawet nierealnych marzeń, więcej cierpliwości i wyrozumiałości - Wszystkiego Najlepszego w Nowym Roku...  



ps.
"W ŚWIECIE POWSZECHNEGO KŁAMSTWA MÓWIENIE PRAWDY JEST REWOLUCYJNE" G. Orwell

19/11/2001 - szczypta historii.... szczypta ironii


- 19 terrorystów z plastykowymi nożami porwało samoloty i zabiło łącznie ok. 3000 ludzi, obywateli najlepiej chronionego państwa na świecie.... 6 z tych 19 terrorystów nadal żyje i.... nigdy nie było w USA.... wcześniej ukradziono im paszporty (od czasu zamachu telewizja pokazuje z nimi wywiady)
- na żadnym zdjęciu z Pentagonu nie ma śladu samolotu.... podobno się STOPIŁ.... każdy zwykły market ma około 80 kamer na samym tylko parkingu - Pentagon ma jedną.... rozdzielczości telefonu komórkowego....
- służbom ochrony przestrzeni powietrznej NORAD nie udaje się przechwycić 4 porwanych samolotów mimo, że w ciągu 10 miesięcy przed 9.11 przechwytywali 67 razy cywilne samoloty w średnim czasie 15 minut....
- pasażerowie porwanych samolotów dzwonili z komórek (a sprawdzono, że w 2001 na wysokościach powyżej 1200 m połączenia z komórek nie były możliwe)... jeden z telefonów zaczynał się: Mamo? Tu Mark Brigham? -    "złote usta" temu kto dzwoniąc do swojej mamy podaje swoje nazwisko....
-paszport jednego z terrorystów wypada z jego kieszeni w momencie uderzenia samolotu w wieżę i ląduje pod nogami policjanta stojącego po drugiej stronie..... zaraz potem znajdują niedaleko samochód z planami zamachu w środku.... nazwiska wszystkich zamachowców są na listach pokładowych porwanych samolotów....

czyż nie jest to prawdziwa ORGIA DOWODÓW...? ;-)

just...open your mind....


niedziela, 2 stycznia 2011

Maroko -"Południową pętelką" (cz. 2)

4 dzień - M'hamid - Taroudant lub Sidi Ifni
O ile do tej pory trasa jest prosta (pomijając nieznośnie kręte górskie drogi) to od tego momentu możemy sobie powybierać i pofantazjować. Jeśłi mamy sporo czasu to możemy odbić na południe i prawdziwie pustynnym krajobrazem dotrzeć do naskalnych rytów w okolicach Ait Herbit a noclegu szukać w Igherm lub Tata. Następnego dnia trasą N12 przez Guelmim dostać się nad wielką wodę, do Sidi Ifni właśnie.




Jeśli czas goni to możemy spróbować ruszyć około 9-ej rano z M'hamidu w kierunku Taroudant i "depcząc" na gaz i (to niemałe wyzwanie - raz nam sie udało) dotrzeć do Sidi Ifni jednym rzutem. Liczyć sie wtedy trzeba z 10-12 godzinną jazdą, niezłą gonitwą, piskiem przy wyprzedzaniu na wąskich drogach i wrzaskiem pasażerów przy wyprzedzaniu na górskich serpentynach. Przy tej opcji trzymamy kierunek na port lotniczy w Agadirze a następnie już wzdłuż wybrzeża na południe do Tiznit. Po drodze kupujemy świeżutkie melony z przydrożnych straganów. Jeżeli dotarliśmy do tego miejsca a czujemy zmęczenie możemy skorzystać z bazy noclegowej tej urokliwej miejscowości. Bowiem kolejne kilkadziesiąt kilometrów to droga niezbyt trudna ale męcząca. Poza tym, przy zmianie pogody możemy czuć się niezbyt komfortowo. Latem jedziemy z miejsca gdzie temperatura oscyluje pomiędzy 45-50 stopni a nad oceanem, ze względu na prądy może być zaledwie kilkanaście stopni i często pojawiają się mgły i mżawki.





5 dzień - Sidi Ifni - Legzira - Agadir
Dla niektórych ta post hiszpańska miejscowość może być celem samym w sobie ale z naszego punktu widzenia wystarczą maksymalnie jeden/dwa dni (zwłaszcza jeśli pogoda nie dopisuje). Jest klimatycznie, inaczej, trochę "surferowo" - ale z pewnością nieco ekscentrycznie.  O Sidi Ifni i plaży Legzira już pisaliśmy  - I love Sidi Ifni
Baza noclegowa jest spora, my skorzystaliśmy z Camping El Barco, wyspecjalizowanym obiekcie w obsłudze kamperów i rodzin z niskim budżetem. Pokój na 7 osób (spokojnie mieszczący 9) kosztował w okolicach 350MAD, miał dwie sypialnie, pokój z rozkładanym łózkiem , kuchnię i łazienkę. Dodatkowym atutem (lub wadą- w zależności od punktu postrzegania) jest jego lokalizacja - niemal nad samym oceanem.




Po spacerku po Sidi Ifni  odwiedziliśmy leżącą około 10 kilometrów na północ plażę Legzira. Potem dalej na północ do samego Agadiru, które jako zagłębie turystyczne oferuje niemal wszystko. Przede wszystkim szerokie, piękne plaże z nieco ładodniejszymi falami, bazę noclegową we wszystkich standardach i centrum rozrywki. Zostajemy na noc albo ... i znowu wybór:
a) Taroudant - Tiz' Test - górskie osady berberyjskie - widok na Toubkal (więcej czasu, dobre przygotowanie i odpowiedni sprzęt - podejście na najwyższy szczyt tej części Afryki) - Marakesz
b) Argania (trasa widokowa z możliwością zwiedzania fabryk oleju arganiowego) lub wersja express (autostrada Agadir - Marakesz)





6 dzień - Agadir - Essaouira
Na północ od Agadiru możemy zatrzymać się na krótko by skalistym brzegiem zejść na plażę i podziwiać szalejących na wodzie surferów, biwakujących tutaj swoimi kamperami całe tygodnie czekając na idealne fale. Jadąc w kierunku Essaouiry mijamy Arganię - krainę gajów arganiowych, oleju i kóz - więcej tutaj:  argania spinosa




Próbując uniknąć fotoradarów, docieramy do portowej Essaouiry, miasta z przecudną mediną, nadmorską fortyfikacją i centrum artystycznym Maroka - to moje zdanie, bo panująca tutaj atmosfera i pulsujące życie przypomina czasem bardziej klimat hiszpańskich schodów w Rzymie niż afrykański port. Młodzieńcy z akustycznymi gitarami, kramy z rękodziełem - taka Essaouira zostaje w pamięci. Rok rocznie odbywa się tutaj festiwal muzyki gnawa - must be, must see ;)





7 dzień - Essaouira - Marakesz
Do Marakeszu mamy zaledwie około dwóch godzin jazdy zatem możemy spędzić uroczy dzień na szwędaniu sie uliczkami mediny, zjedzeniu rybnego posiłku na nadmorskim bulwarze lub na kontemplowaniu uroków magicznego miejsca w połączeniu z gapieniem się w bezkres oceanu z wysokich murów Bastionu Północnego.





Kolejna opcja to wypad z Marakeszu  na północ nad wodospady Cascades d'Ouzoud





Pokaż pętelką 2 na większej 



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...