środa, 8 lutego 2012

Barwy Maroka...


Nie byłoby Marrakeszu bez niej. Nie byłoby nas tutaj teraz, gdyby nie ona. Urozmaiciła nasz pobyt i pokazała miejsca, do  których z pewnością byśmy nie trafili sami. Jest jedna taka osoba, bardzo nam bliska i nazywa się Monika :). Dzięki niej odpoczęliśmy po długiej podróży, wreszcie się wyspaliśmy i poznaliśmy wiele wspaniałych osób. Tak to już jest, że dzięki takim energicznym postaciom jak Monika barwy Maroka stają się jeszcze wyraźniejsze i bardziej kolorowe. Prawda jest taka, że koloryt widzisz lepiej, jeśli wiesz gdzie patrzeć... a do tego nieodłączny jest dobry przewodnik, najlepiej mówiący po polsku :)




Na pierwszy rzut poszły ogrody. To, że wśród piasków pustyni, na suchej, czerwonej ziemi wyrosły z ziemi  w dwunastym wieku ogrody Menara, przylegające do meczetu Jardin de la Koutoubia, zajmujące ponad 400 hektarów ogrody Agdal, ogród hotelu  La Mamounia i pięknie odrestaurowany przez Yves Saint Laurent'a ogród Jardin Majorelle - to istny cud. 




Ten ostatni zasługuje na specjalną uwagę i jak żaden inny pasuje do naszego posta. Wcale nie dlatego, że jest olbrzymi i nie dlatego, że rosną w nim pomarańcze, cytryny, oliwki czy figi. Główną przyczyną jest przepiękna, egzotyczna (nawet jak na Maroko) roślinność oraz kolory, które czynią ten ogród zaczarowanym. Sam ogród w porównaniu z królewskimi jest malutki, dlatego aby go poznać i zrozumieć, trzeba przystanąć,  przysiąść na schodach i rozejrzeć się wokół. Wsłuchać się w śpiew ptaków i przyjrzeć się odbiciu w lustrze wody. W ukryciu, pomiędzy  zielenią ukryty jest skromny memoriał poświęcony zmarłemu projektantowi mody, który wraz z Pierre Berge'm zajął się odnową założonej przez Jacquesa Majorelle, ukrytej przed światem zielonej oazy.



Kilka suchych faktów. Do ogrodu kierują zielone tabliczki, a wejście znajduje się na bocznej uliczce. Od głównej drogi jest jedynie brama wjazdowa do willi Oasis, należącej do YSL. Wejście 40 MAD, wewnątrz znajduje się urocza kafejka z zawyżonymi cenami ale za to ochrona proponuje butelkę wody za 5 MAD i przechowalnię plecaków za darmochę :)


Warto tutaj dodać, że na ściśniętej medinie również znajdziemy skwerki i małe parki. Poza Cyber Parkiem  w okolicy Koutoubiji, znajdziemy nieco zaniedbane ale urocze zielone zakątki. W okolicach Bab Doukkala jest takie miejsce gdzie można posiedzieć na ławce, pograć z chłopakami w piłkę lub przyjrzeć się jak trenują salta wskakując do piaskownicy. Jedyna niemiła rzecz to fakt, że koty (jak to koty) z tejże piaskownicy zrobiły sobie kuwetę :)
Pisząc o ogrodach nie możemy zapomnieć o ewenemencie na skalę światową, jakim jest Palmeraie. Te południowe tereny palone gorącym wiatrem znad Sahary zajmują ponad 130 tysięcy hektarów, na których rośnie niemal 200 tysięcy palmowych drzew. Przez cały sezon wplątane pomiędzy wysokie palmy, drzewa cytrusowe i granatu, figowce i gaje oliwne niosą zapach swoich kwiatów i owoców. W tym rejonie Marrakeszu mają swoje posiadłości najbogatsi rezydenci miasta oraz mieszczą się tutaj najlepsze  światowe resorty.


Bezkolizyjne przenikanie orientu z nowoczesnością, tradycji i modernizmu to chyba największy urok Marrakeszu. Jedyna rzecz, która może smucić to widoczna zmiana na medinie. Wraz z nadciągającym zachodnim biznesem pojawiają się na starym mieście neony, które pasują tutaj niczym ... ach, nie zawsze zmiany oznaczają "lepsze", choćby jak w przypadku wywieszanych na straganach cen. A co z tradycyjnym handlowaniem się, się pytam ??? :)


sobota, 4 lutego 2012

Polski chleb na Marokańskim stole :)

Mnóstwo rzeczy dzieje się w Marrakeszu. Pomimo spokoju, powolnego - wydawać by się mogło z zewnątrz - życia, miasto tętni, wręcz huczy i pędzi przed siebie. Wydarzeń jest wiele. Najważniejszym jednak dla nas są spotkania polskie, które od tej pory będą odbywały się regularnie. Kolejne już 3 marca w restauracji Karobase, więcej znajdziesz tutaj.
Pojawiają się tam przedstawiciele Polonii,  mieszkający tutaj czasowo Polacy, miłośnicy naszego kraju z całego świata oraz podróżnicy i turyści. Gorąco wszystkich zapraszamy do odwiedzin a jak było ostatnio, zobaczcie sami: Polskie Spotkanie w Marrakeszu.
Czerwone Miasto  przyciąga wszystkich swoją niezwykłą magią. Próżno byłoby teraz pisać o atrakcjach turystycznych, muzeach, ogrodach i wyciszającym klimacie riadów na medinie. Ma bowiem Marrakesz do zaoferowania wszystko to, co dusza zapragnie. :)


Nieodłącznym elementem jest tutaj jedzenie. Jeśli myślisz, że trzeba wciąż zajadać się harirą i tadżinem to jesteś w błędzie. Kuchnia marokańska jest bogata w sałatki, warzywa, potrawy mięsne, może być prosta oraz niezwykle wyszukana. Jest za to bardzo zdrowa. Smaki Francji i Hiszpanii dodają jej tylko uroku i urozmaicają ją niebywale. Ograniczanie się do stołowania jedynie na kultowym placu Jamaa el Fna jest zatem błędem. Warto zajrzeć do lokalnych restauracji w nowej części miasta i co nieco skosztować :)
Poza tym, w tym wibrującym mieście jest okazja do zapoznania się z jego drugim obliczem... z życiem nocnym. Kluby, knajpy i dyskoteki skryte czasem tylko za skromnym neonem, w środku odkrywają prawdziwe dusze mieszkańców Maroka. Pełni zabawy, tańca i śpiewu bawią się przy muzyce na żywo, szaleją przy bitach płynących z głośników a nad wszystkim panują najlepsi DJ-eje, którzy przybywają tutaj regularnie ze wszystkich zakątków globu. Każdy znajdzie coś dla siebie począwszy od południowo amerykańskich rytmów poplątanych z brzmieniem afrykańskiej ziemi, pląsającą salsą graną na żywo, poprzez kluby w stylu old school, w którym ciało przeszywają hipnotyzujące, najlepsze hity minionej dekady miksowane na nowo, kończąc na najwyższej klasie night clubach, gdzie poza tym, że spotkać można osoby z okładek kolorowych czasopism, można także szaleć w kulturalnej atmosferze do samego rana. Jednym słowem dla każdego coś dobrego... a dobry przewodnik po życiu nocnym to już maksimum przyjemności.

Najważniejsze, że po szalonej nocy zawsze możesz wrócić do swojej oazy spokoju, gdzie szumiąca woda z fontanny ukołysze cię do snu a zielone drzewa skryją cię nazajutrz przed pierwszymi promieniami słońca...

Pisałem już co nieco o maratonie, teraz czas na kilka fotek:


środa, 1 lutego 2012

Wszystkie drogi prowadzą do Maroka...

... a przynajmniej tutaj wszystkie uliczki prowadzą na plac. Zwłaszcza na medinie, bo rozkład ulic jest taki,  że faktycznie w jedną stronę rozchodzą się od głównej atrakcji Marakeszu, czyli od Jamaa el Fna. Czujemy wyjątkowy zapach, dotykamy wilgotnych jeszcze ścian po kilkudniowym deszczu i przenikamy w całe magiczne miasto. Kilka dni spędzimy na obrzeżach czerwonego miasta, na zaprzyjaźnionej farmie, gdzie dorodne cytryny i pomarańcze dojrzewają w afrykańskim słońcu a z dala na tle niebieskiego nieba połyskują ośnieżone szczyty gór Atlas. Rozpędzamy naszą karawanę, w miejscu gdzie czuje się ona najlepiej i .... słuchajcie wieści z kraju zachodzącego słońca. Już niebawem nowe wieści z Maroka i to na bieżąco. Tymczasem my zabieramy się do przygotowania ostatnich już w tej podróży Warsztatów Kultury Polskiej i odsyłamy Was na nasz drugi blog poświęcony temu wydarzeniu :)



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...