O tym, że nasza droga do Maroka jest pokręcona i zagmatwana przekonaliśmy się już nie raz. Próbowaliśmy podejść do niego z drugiej strony Atlantyku, od północy i od wschodu. Teraz los sprawdza po raz kolejny naszą cierpliwość i pozwala spojrzeć na Afrykę z perspektywy wyspy. Jesteśmy co prawda o całe 1200 kilometrów bliżej ale to nadal daleko. Dziwne są koleje losu i to, że im bardziej czegoś pragniesz a nie jest ci to dane, odsuwa się to i schodzi na kolejny plan życiowej drogi. To nic, że wszystkie twoje wysiłki i tak przemienią się w pył, który zabierze podmuch wiatru zapomnienia. To nic, że wciąż marzysz i myślisz jak to by było, gdyby...
W taki oto sposób wymawiając swe życzenia chyba znów ich nie sprecyzowaliśmy i zamiast wdychać gorące afrykańskie powietrze w pustynnym krajobrazie mamy zieleni pod dostatek, niemal codzienny deszczyk i wieczną wiosnę. Ktoś by powiedział: Chcieliście za granicę, to macie! Tylko, że my chcieliśmy wielbłądy, słońce i gwar a nie owce, chmury i totalny spokój wiejskiej sielanki. Przekorny to dar od losu ale jak zwykle przyjmujemy to z pokorą, widzimy w tym szansę na przyszłość i znów snujemy plany. W końcu coś się dzieje, coś się zmienia. Zatem za nowe życie !!!
ps. Dominika ma przynajmniej swojego wymarzonego czarnego kota.
hmm, czyli "marzenia się spełniają, ale nie wtedy i nie w takiej formie, jakbyśmy sobie życzyli" ;)
OdpowiedzUsuńWygląda na to, że tak :)
OdpowiedzUsuńPadliśmy bowiem ofiara tego co kilka miesięcy temu sami napisaliśmy na innym blogu:
http://15na15.blogspot.co.uk/2012_02_25_archive.html
a brzmiało to mniej więcej tak:
"Podsumowując zatem. Uważajcie co napiszecie w długi zimowy wieczór na ekranie swojego komputera, co zanotujecie w swoim pamiętniku lub nagryzmolicie na serwetce w kawiarni. Bądźcie czujni, kiedy marzycie i wizualizujecie swoje pragnienia. Efekt motyla może sprawić, że za jakiś czas staniecie gdzieś na jakimś pustkowiu, na wysokim szczycie lub w kraju, o którym kompletnie nic nie wiecie. Właśnie wtedy zaczyna się przygoda i prawdziwe poznawanie świata... "
Czyż to nie swoista ironia losu :)
wszystkiego drogi prowadza do Maroka, czasami sa bardzo okrezne ale wierze ze predzej czy pozniej tam wyladujecie na stale :)Ja podobnie snuje plany o zyciu w Maroko w dzeszczowej krainie :D Powodzenia i wytrwalosci =)
OdpowiedzUsuńTrzymajmy się zatem razem :) Parasole w dłoń i czekajmy na marokańskie słońce :)
OdpowiedzUsuńI ja życzę najlepszego i czekam z utęsknieniem na Was w Maroku:) Wszystko w swoim czasie. Wierze, że ten wyjazd na wyspy też ma swój sens. Wysyłam do Was słoneczko i trzymajcie sie razem!!!!
OdpowiedzUsuńPewnie, ze tak - z reszta jak wszystko w naszym zyciu :) Po kolei, po malutku i lyzeczka od herbaty !!! Za sloneczko dziekujemy bo znowu nie pada - hurrrrraaaaa :)
OdpowiedzUsuńKochana Luluah,
OdpowiedzUsuńbardzo dziękuję za komentarz na moim blogu! Wzruszyłam się, ale byłam akurat w Polsce i ograniczałam/był mi ograniczany kontakt z internetem do absolutnego minimum. Niezwykłe są Wasze losy, ale rzeczywiście zawsze okazuje się, że wszystko było po coś, nawet jeśli w danym momencie wydaje się to kłodą pod nogi, zwrotem o 180 stopni, przeciwnością, czymkolwiek. Ciekawe po co Wysypy na drodze do Maroka? Może za klika miesięcy (lat?) dowiem się czemu to miało służyć, dlaczego tam zesłał Was los? :-) A tymczasem najważniejsze jest to, że gdziekolwiek jesteście, jesteście razem i jesteście wspaniali. Trzymam kciuki za realizację Waszego największego marzenia i za nieopuszczające Was szczęście tam, gdzie akurat jesteście. Ściskam Ciebie i dziewczynki, a męża najserdeczniej pozdrawiam.
Z każdym krokiem bliżej. A najkrótsze i najprostsze drogi... są nudne!
OdpowiedzUsuńAbsolutnie sie zgadzam, w koncu mamy cale zycie zeby tam dotrzec :)
OdpowiedzUsuń